Sławomir Liedtke Sławomir Liedtke
907
BLOG

OSZUKANY, czyli od lewaka do narodowca

Sławomir Liedtke Sławomir Liedtke Polityka Obserwuj notkę 7

 

Jestem oszukany. Jestem oszukany na wielu płaszczyznach, na wiele różnych sposobów. Czuję się oszukany wielokrotnie przez wielu. I chyba nie sam fakt, że jestem oszukany jest moim największym osobistym dramatem, ale fakt, że tak łatwo dałem się oszukać. Dałem zrobić z siebie idiotę, łatwowiernego szczawia, dałem zrobić z siebie wała. Dałem się oszukać, jako człowiek, ale przede wszystkim dałem się oszukać jako polak. Wiem oczywiście, że takich jak ja polaków są miliony, ale to nie umniejsza mojego podłego poczucia bycia frajerem.

Jestem człowiekiem, który swoją dojrzałość osiągał w czasach „okrągłostołowych” i , w tym, całym związanym z tym chaosem pomieszania wszystkiego z wszystkim. Sprzeczności mnożyły się wtedy na każdym kroku – absurdy polityczne, ideologiczne, systemowe etc. Do tego, należę do pokolenia, które swoje dzieciństwo spędziło w czasach „socjalistycznego raju”, a więc zdążyło dość się narazić na ideologiczny wpływ socjalistycznej maszynki do wtłaczania w ludzkie umysły „jedynie słusznego” sposobu myślenia. W myśl powiedzenia : „czym skorupka za młodu…” jesteśmy wystarczająco skażeni komunistycznym syfem. Jednocześnie wielu z nas zdążyło wystarczająco znienawidzić ten system, aby w taki czy inny sposób próbować się z niego wyrwać, próbować dotrzeć do prawdy albo wręcz rozpaczliwie wyrywać ją z ówczesnej rzeczywistości.

Moim sposobem okazało się utożsamienie się z ideologią punkową i tak w połowie lat osiemdziesiątych stałem się punkiem. Radykalne zerwanie z ówcześnie panującym, światowym porządkiem, zatarcie granic, wszelkich międzyludzkich podziałów, a nade wszystko skrajnie rozumiana wolność w jej anarchistycznym odcieniu, było tym co w mojej młodej, bardzo jeszcze niedojrzałej głowie miało stanowić sposób na zerwanie krępujących więzów. Chodziłem po ulicy z irokezem na głowie, w” punkowym przebraniu”, (co w tamtych czasach było nie lada odwagą), grałem muzykę i śpiewałem własne, waleczne teksty w piwnicy z kolegami i wydawało mi się, że jestem wolny. Miałem zresztą ja i moi rodzice z tego powodu pewne problemy (z wizytami milicji w domu włącznie).

Jednak bardzo szybko poczułem potrzebę pójścia dalej i rozszerzenia swojego myślenia i nieuniknionego zerwania z punkowym schematem. Stałem się łagodniejszy i poczułem chęć szukania gdzieś głębiej - w innych ideologiach, w tak wielu kierunkach filozofii, sztuki czy religii. Nigdy jednak nie udało mi się zerwać z katolicką wiarą,  mogę śmiało powiedzieć, że zawsze byłem osobą wierzącą . Nawet kiedy byłem punkiem, byłem punkiem wierzącym. Później uczestniczyłem nawet w pielgrzymkach” ludzi innych dróg” księdza Szpaka. To przedziwne, ale coś w tym moim ciągle zmieniającym się umyśle musiało być stałe, tym elementem okazała się moja wiara. Musiałem mieć jakiś stały punkt odniesienia, aby nie zwariować. Stałem się, więc post punkowym, lekko    „hipisującym” tworem moich wewnętrznych przeobrażeń. Pisałem poezję, wciąż grałem muzykę do swoich tekstów i wierszy, złagodniałem, – chociaż nadal byłem kontrowersyjny acz otwarty na wszelką dyskusję z rodziną, przyjaciółmi, nauczycielami i chyba wszystkimi, których los postawił na mojej drodze. Zawsze najważniejsze było, aby nie wyłączać samodzielnego myślenia i nie zamykać się jednocześnie na innych i ich poglądy – zasadę tę wyznaję do dzisiaj, choć nie łatwo mnie wyrwać z mojego spojrzenia na świat tak długo i mozolnie budowanego.

Proszę mi wybaczyć, że tak dalece zabrnąłem w wątek autobiograficzny, ale to, choć chwilowa- to jednak jak się okazało- głęboka potrzeba.

Sumując; dzisiaj po wszelkich przeobrażeniach ideowych okazałem się być bliższy bardziej prawej niż lewej stronie. W związku z tym w sposób naturalny dzisiaj zdecydowanie łatwiej niż poprzednio jest mi zachować silny kręgosłup wiary. I to wiary, nie niezidentyfikowanej i trudnej do nazwania, tzw. wiary w to, że „coś tam jest” , ale wiary, którą w pełni świadomie nazywam : wiary w jedynego Boga, wiary katolickiej z całą jej historią, tradycją, dogmatami itd. Co oczywiście nie sprawia, że kroczy mi się tą ścieżką łatwo i wygodnie. Droga wyznaczona przez katolicyzm w sposób naturalny daleka jest od konformizmu i wymaga codziennej walki z sobą oraz otoczeniem, a także codziennego nawracania się, bo wiara tak jak wolność, nie jest dana raz na zawsze.

Przytoczony powyżej fakt stania się bardziej prawoskrętnym oraz utwierdzenie się w wierze, nie wpłynął w żaden sposób na opisane na wstępie poczucie bycia oszukanym – a w zasadzie sprawił, iż ono tylko bardziej się wyostrzyło. To poczucie zostało, i towarzyszy mu pełna świadomość tego, że jest podzielane przez większość przedstawicieli mojego pokolenia, które najpierw było oszukiwane przez PRL, a dzisiaj jest oszukiwane przez post PRL , przy użyciu w pełnym zakresie manipulacji medialnej i wszelkiej maści inżynierii społecznej. Elementem wspierającym ową manipulację jest coraz bardziej widoczna i coraz nachalniejsza propaganda o zabarwieniu tęczowym pod przekłamanym hasłem: tolerancja. Moje spojrzenie na rzeczywistość, mimo że coraz wyraźniej sprofilowane ideologicznie w dalszym ciągu nie jest pozbawione krytycyzmu w stosunku również do samego siebie, a także pełnej trzeźwości oceny i dystansu, jak i otwartości do dyskusji – tak mi dopomóż Bóg.

Bardzo długo omijałem opowiedzenie się po którejkolwiek ze stron, sądząc, że to odbiera mi wolność, ogranicza i dotkliwie zawęża spektrum widzenia rzeczy. W rzeczywistości okazało się, że tak po prostu było wygodniej i bezpieczniej (zawsze można było powiedzieć w razie czego, że ja jestem przecież neutralny i nie biorę za nic odpowiedzialności). Z pozycji stojącego z boku łatwiej było punktować z pełną beztroską zarówno jedną jak i drugą stronę nie utożsamiając się z błędami jednych czy drugich i chętnie zbliżać się, do tych czy tamtych gdy rozpatrywane były ich zasługi.

Tekst popełniony przeze mnie dzisiaj jest bardzo osobisty, a jednocześnie pierwszy w pełni publiczny, który jednak nie ma na celu komentowania, czy odnoszenia się do jakichkolwiek elementów naszej dzisiejszej rzeczywistości, lecz raczej służy samookreśleniu się, jakiegoś wewnętrznego rozliczenia się z samym sobą, tak abym mógł w następnych tekstach komentować dzisiejszą sytuację polityczną, społeczną i obyczajową w zgodzie z samym sobą. Zgodnie ze swoimi wartościami i poglądami, nie odwracając się od logicznych kontrargumentów. Myślę, że w obliczu wielu dramatycznych wydarzeń mających ostatnio miejsce w naszej ojczyźnie, nie umiem dłużej siedzieć cicho nie odnosząc się do nich, tak jakby ojczyzna, odziedziczona przez moje pokolenie po przodkach, którzy przez setki lat za nią ginęli,  była mi obojętną. Być może przytrafi się, że poprzez tak rozumianą blogerską publicystykę w jakiś sposób wywrę na czytelnika wpływ, ale nie to stanowi główne przesłanie, ale raczej oddziaływanie na samego siebie przy wykorzystaniu możliwości odkłamywania rzeczywistości, tak, abym w miarę swoich możliwości mógł odsuwać od siebie uczucie bycia oszukanym – zmorę dręczącą permanentnie moje pokolenie.

                                                                                                      Sławomir Liedtke

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka